opowiadane

  • O MNIE
  • OPOWIADANIA
  • MOJE KSIĄŻKI
  • KONTAKT
✕

Okna

MOJE KSIĄŻKI

A.K. 02/09/2020

– Nie znam cię. – Uśmiechnął się, odsłaniając bezzębne dziąsła.

– Pierwszy raz na jedynce?

– Zgadza się.

Spuściłem głowę, udając, że czegoś szukam pod łóżkiem. Nie miałem odwagi dłużej patrzeć na kogoś, kogo jeszcze godzinę temu brałem za Stwórcę we własnej osobie, komunikującego się ze mną za pośrednictwem któregoś z moich zębów.

– Stary, nie przejmuj się! Łazienki może i są najbrzydsze w całym szpitalu, ale za to jakie pielęgniarki! – Puścił do mnie oko. – Jedna większa od drugiej, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Istotnie, piersi miały ogromne, zwłaszcza oddziałowa. Pamiętam, jak w dniu, kiedy trafiłem do szpitala, pochyliła się nade mną, żeby sprawdzić, czy w ustach albo kieszeniach spodni nie ukryłem przedmiotów zagrażających życiu lub zdrowiu. Nie mogłem oderwać wzroku od jej dekoltu, z którego wylewały się atrybuty kobiecości niewiele różniące się od krowich wymion. Myślę, że w ten specyficzny sposób każdemu nowemu pacjentowi dawała jasno do zrozumienia, kto tutaj rządzi. Nic dziwnego, pozostałe pielęgniarki mimo wszystko nie dorównywały jej bujnością kształtów. Miejsce w hierarchii służbowej wyznaczał obwód klatki piersiowej – przynajmniej wśród żeńskiej części personelu.

– Palisz? – zapytał, bawiąc się zapalniczką.
– Nie.
– To źle, stary. Zwariujesz z nudów.

Nagle jakby przestał się mną interesować i bez słowa wyszedł z pokoju.

Siedziałem jak sparaliżowany. Czy będąc już wariatem – przynajmniej w świetle diagnozy oraz tego, co od pewnego czasu wszyscy usiłowali mi wmówić, a z czym nie do końca się zgadzałem – można powtórnie zwariować? Dlaczego nikt mi nie powiedział, że palenie zwiększy moje szanse na wyjście stąd i szczęśliwy powrót na łono zdrowej części społeczeństwa? A więc to dlatego pielęgniarki rekwirowały wszystkim papierosy, a następnie wydzielały po jednym co 3–4 godziny. Z każdą chwilą coraz lepiej rozumiałem spisek, w którym uczestniczyli bez wątpienia wszyscy pracownicy szpitala. Od lekarzy poczynając, na pielęgniarkach
i salowych kończąc, wszyscy palili. Chodziło o dym; stanowi naturalną barierę ochronną, jego nieprzejrzystość sprawia, że nikt nie jest w stanie odczytywać i wykradać myśli. To dlatego słuchacze moich wykładów doskonale wiedzieli, czego się boję! Z dziecinną łatwością mogli zaglądać do najgłębszych i najbardziej intymnych zakamarków mojego umysłu, do których nawet ja nie miałem dostępu. Te natrętne spojrzenia, zerkanie na zegarek, szepty… Wszystko po to, żeby mnie zniszczyć. Tak, koniecznie muszę zacząć palić.

– Z drogi! – krzyczałem, co sił w nogach gnając w kierunku palarni.

Wpadłem, zdyszany, i czym prędzej wyszarpnąłem papierosa z ust jakiejś kobiety. Zaciągnąłem się głęboko, jakbym chciał nadrobić wszystkie stracone lata. Jak tylko atak kaszlu ustał, poczułem, że wracam do zdrowia. To nic, że prawie wyplułem płuca, to nic, że pacjentka, której zabrałem papierosa, obrzuciła mnie stekiem wyzwisk; nawet próba zamachu na moje życie nie byłaby w stanie wyprowadzić mnie z błogostanu, w którym się znajdowałem.

W palarni znowu zapanował spokój, wszyscy w milczeniu delektowali się smakiem i zapachem tytoniu.

Fragment powieści „Okna” (Akurat, 2014).

Previous Article

Klara i anioł

Next Article

Inna twarz Franka

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Latest Posts

O krowim placku i nie tylko

O krowim placku i nie tylko

Sąsiad spod dwójki

Sąsiad spod dwójki

Opowieść chłopięca

Opowieść chłopięca

ANNA KOZAK

MOJE KSIĄŻKI

Arba WordPress Theme by XstreamThemes.